Róże, różyczki, kępki strzępiaste,
płatki misternie wiatrem rzeźbione,
pąki przez ognie trawione własne,
garsteczki światła z pąków wytchnione,
sny, łodygami wyrosłe z gleby
mówcie, jak można z tak czarnej ziemi
brać tyle skarbów na swe potrzeby?
jak czerpać barwy, zapach z przestrzeni,
wzniosłe sekrety waszych korzeni?"
Autor: Marian Piechal
Są! Nie takie jak powinny, ale są.
Już myślałam, że w tym roku z róż będą "nici", bo z pogodą było różnie. Nie okryłam ich na zimę, bo jeszcze w grudniu miały pąki - było tak ciepło - zrobiłam tylko małe kopczyki. Wiosną je rozgarnęłam i musiałam przyciąć dość mocno, a później przyszedł mróz i te nisko przycięte kikuty zrobiły się brązowe. Zostawiłam je do wykopania przy większych porządkach w ogrodzie, ale o dziwo po jakimś czasie zaczęły wypuszczać listki. Nie sądziłam, że coś jeszcze z tego będzie, ale...
Kwitnienie nie jest obfite, pierwsze kwiaty z wyglądu nieciekawe, poobgryzane jakieś, mnóstwo mszyc je obłazi, do tego deszcz też nie taki, ale następne pąki są już ładniejsze i kwiaty całkiem..., całkiem..., dlatego dobrze, że wstrzymałam się nieco z porządkami:)
Krzaczki nie są tak geste i dorodne jak w ubiegłym roku, jednak cieszy, że nie zmarniały całkowicie.
Jest jeszcze czwarta róża. Nie do końca wygląda na zdziczałą, ma małe zawiązki pąków, to może i z niej coś jeszcze będzie...